WHEN IN MAINE. Powrót do amerykańskiego stylu rocka w bardzo dobrym wydaniu! Recenzja płyty

Na początek rozpocznę od faktu, że wychowywałem się na muzyce zespołów amerykańskich lat 90. Między innymi oczywiście. Jako nastolatek końca okresu wspomnianych lat doskonale już orientowałem się w zespołach grunge’owych i post tej sceny. I piszę o tym dlatego, bo miałem wrażenie, że to już miniona epoka, która zakończyła takie granie. I nagle w moje ręce wpada album WHEN IN MAINE…Co się zadziało? Coś dobrego.

Charakterystyczny, chrypliwy wokal i gitary trochę w stronę grunge’owego grania to ,,Stole My Memories”. Czyżby płyta miała mieć charakter post grungeowego grania? Hm, nie mogłem się oprzecz i po numerze ,,Stained”, że klimat późnych, amerykańskich zespołów lat 90 jest bliski graniu WHEH IN MAINE. Zwłaszcza, że panów miałem okazję poznać z dokonań w Snakedoctors a tam takie granie nie było też brane pod uwagę! Jednak dużym zaskoczeniem i odskocznią od stylistyki dwóch poprzednich numerów okazał się ,,Proces Me Wrong”. Bardzo melancholijne rozpoczynający się grą na fortepianie numer przechodzi w cięższe, agresywniejsze lecz przyjemne gitarowe brzmienie. ,,Ditched” to znów powrót takiego fajnego, grunge’owego klimatu. Dla wielbicieli kapel w stylu Bush, czyli fali post będzie to bardzo dobry numer. Oczywiście to komplement dla kapeli z Polski. I znów robi się melancholijnej na ,,Breadcrumbs”. Wydaje się, że zespół nie pozwala się nudzić słuchaczom fundując im na albumie takie przeplatanie w grze. Z tym że, ten kawałek jest zdecydowanie spokojniejszy od swojego na wpół klawiszowego poprzednika. ,,Love Gravity” znów ciężej,  z ciekawym gitarowym motywem. ,,Midlife Crisis” to ukłon w stronę lekkiej, amerykańskiej sceny, gdzie w MTV królowały takie teledyski jak…no właśnie! Zachęcam do oceny własnej. Dodam tylko, że było to dobre rockowe MTV na którym mogli się wychowywać tacy jak ja, czyli nastolatkowie końca lat 90. Bardzo sympatyczny numer! Trochę cięższy ,,Maybe Tonight” zaskoczy lekkim łączeniem troche lekko, trochę z pazurem. W myśl zasady, że refren w numerze powinien jednak podnieść słuchaczowi energię. Jest to też pewien zabieg, którym zespół posługuje się w swoich numerach różnicując ich tempo. ,,Sores” to zdecydowany gitarowy riff, uderzający w słuchacza od samego początku, przepleciony melodyjnością całego numeru. No i tytułowy… ,,When In Mine”. Czekałem na ten numer podczas odsłuchu. Zaskoczy? Czy będzie raczej wyborem przypadkowym? Powiem, że zaskoczył swoją inną formą, innym stylem, odszedł w mojej ocenie od poprzedników, jednak… no właśnie! Nadal ten post grunge’owy charakterystyczny styl. Nie sposób go nie słyszeć! Potem wjeżdża ,,Over Again”. Nie jest zbytnio porywający w porównaniu do swoich poprzedników, z pewnością wolniej zagrany… kwestia gustu. Zespół natomiast kończy płytę rewelacyjnym kawałkiem ,,Proved Me Wrong – Part ll”. Forepianowa ballada, gdzie w tle przewijają się lekkie muśnięcia smyczków robi klimat! Tutaj mamy naprawdę odejście od dotychczasowej stylistyki płyty

Myślę, że płyta WHEN IN MAINE to taka laurka, ukłon w stronę amerykańskiej sceny rockowej. Jednak nie jest to absolutne zaszufladkowanie i spłycenie tematu. Zespół ten zrobił bardzo dobry album. Jest mocny, dobrze zagrany, sam zespół konkretnie zgrany. Trochę z smutkiem przyjąłem wiadomość jak Snakedoctors zakończył swoją działalność. Jednak okazało się, że tym albumem doskonale można ten smutek zarzegnać. Przyznam, że ogromne wrażenie zrobił na mnie ten album. Powróciły klimaty, które naprawdę bardzo dobrze wspominam a sam album uważam za świetną pozycję do odsłuchu! Gorąco polecam! 

CATEGORIES
TAGS
Share This