The Sixpounder ,,Can We Fix The World?”. Szybka jazda, mocne riffy i wysoka poprzeczka.

The Sixpounder. Nie słyszałem o Nich wcześniej, jednak zaciekawili mnie okładką swojego albumu. Jak biorę do ręki płytę z nie oczywistym opakowaniem to się zastanawiam co będzie w środku. Jest to dla mnie perspektywa zawsze podniecająca więc i tym razem ucieszyłem się z takiego odczucia. Więc w myśl powiedzenia ,,pokaż kotku, co masz w środku…” zajrzałem a raczej włączyłem zawartość…

Zaczyna się dość mocno. Jeżeli ktoś nie obcował wcześniej z muzyką tego bandu otrzyma w ,,We Are No More” potężną dawkę ciętych, surowych riffów przeplecionych melodyjnym refrenem. Wszystko zręcznie wykończone gitarową solówką. Można by rzecz taki dobrze skrojony kawałek. ,,Monsters” uderza w podobnym klimacie, jednak zdaje się, że zespół dopiero się rozkręca. Trochę zapachniało mi tutaj takim nu-metalem. Jakoś mnie osobiście ten numer nie porwał, ale może dlatego, że stylistyka nu-metalowa to nie moja działka a gdzieś ją tutaj mocno odczuwałem. Za to już gitarowe łojenie i ostry wokal bardzo przypadł mi do gustu. W co zespół pograł na ,,Butchers”? Zdaje się, że postawił głównie na riff gitarowy, na którym zbudował ścianę mocnych dźwięków. Więc zanim przejdę dalej to już zdaje się intuicyjnie mogę oczekiwać takich oto konstrukcji. Czy wyprzedziłem fakt? Niekoniecznie, bo ,,Disconnected” pomimo swojej ciężkości zdaje się odejść od swoich poprzedników. Jest bardziej melodyjny, wręcz przebojowy. I mamy ,,Life Is Killing Me”. Do tej pory unikałem odniesień do znanych mi kapel. Jednak tutaj się zatrzymam. Bo numer ten jakoś bardzo mi przypadł do gustu, przypominając czasy, kiedy obcowałem z takimi kapelami jak Machine Head, czy Killschwitch Endgage. Myślę, że miłośnikom wspomnianych grup ten numer również przypadnie do gustu, chociaż i nie tylko, bo gdzieś sam w sobie przywołuje również bardziej melodyjną stronę. Dla zespołu dodam, że jest to komplement z mojej strony, nie porównanie. I właśnie… Tutaj zatrzymam się na chwilę. Odchodząc od pojedyńczego recenzowania kolejnych utworów…Dlaczego? Bo zdałem sobie sprawę w połowie albumu, że po pierwsze zostawię słuchacza trochę w stanie ciekawości. P drugie stwierdziłem, że to chyba nie ma sensu… Potraktujcie to jako pozytywną uwagę. Otóż zespół prezentując swoją muzykę cały czas niesie jedno przesłanie! Że też na to wcześniej nie wpadłem. Otóż chce nam pokazać, że potrafi grać bardzo dobrze skrojonego giganta! Kim jest wspomniany? To niezły potwór, który zionie umiejętnym i zręcznym władaniem takimi gatunkami jak nu-metal, metalcore, groove metal. Jednak, piep…. gatunki! Muzycy z The Sixpounder zrobili album, który jako wydawnictwo wysoko stawia poprzeczkę! Bo konsumując ,,Can We Fix The World?” w całości ma się wrażenie obcowania z wspomnianym potworem, który potrafi ziać taką energią i niszczycielską siłą, że aż… jest to fascynujące, he!

Kończąc moją subiektywną ocenę dodam, że krążek The Sixpounder jest z pewnością dla miłośników wspomnianych gatunków muzycznych, bo Ci najbardziej docenią jego walory. Z kolei pod względem muzycznym, produkcji i finalnego efektu stanowi płytę bardzo dobrze przemyślaną, wyprodukowaną i stawającą kolejną cegłę w murze jakim jest mocne, młode granie! Polecam.

Tutaj kupisz album „Can We Fix The World?”

CATEGORIES
TAGS
Share This