Kosa Śmierci ,,Całe miasto śpi” Można jeszcze zrobić muzykę szczerą do bólu, nie wymuskaną z punkową energią
Druga płyta. Druga odsłona. Kosa Śmierci zdaję się być niewyczerpalnym źródłem energii? Postanowiłem sprawdzić, czy zespół dokonał na tym albumie kontynuacji punkowej energii czy poszedł w inną stronę.
Album zaczyna się dość niewinnie, aby w zasadzie tylko na moment uśpić naszą czujność. Bardzo szybko jednak przekonamy się, że zespół uderzy w to co jest jego klimatem, czyli po prostu energię. Nawet nie będę się kusił o opisywanie pojedynczych numerów, ponieważ po prostu nie miałoby to sensu. Płyta to jedna konsystencja punkowej szybkości, techniki i klimatu, który daje odbiorcy rozkosz. I być może to określenie zarezerwować powinienem dla subtelnych, wirtuozerii wrażliwych stylistycznie muzyków. Nie w tym przypadku! To właśnie muzyka Kosy Śmierci daje mi takie odczucie. Ta rozkosz to perkusja z szybkością światła, gitary tworzące taką ścianę dźwięku, że adrenalina sama wzrasta i teksty…. zimne, uderzające, oszczędne lecz trafiające w sedno. Nowością jest tutaj syntetyczna, może bardziej syntezatorowa otoczka tego wszystkiego co tylko dodaje smaku. W niespełna pół godziny zespół wymiotł trzynaście numerów, które porażają siłą.
Nie będę przedłużać tej recenzji z szacunku do tego materiału. Jest dla mnie po prostu rewelacyjny! Kosa Śmierci przywróciła mi tym wydawnictwem wiarę, że można jeszcze zrobić muzykę szczerą do bólu, niewygodną i nie wymuskaną. Brakowało mi czegoś takiego od dawna. Myślę, że dla wielbicieli punkowego, post punkowego, dzikiego i undergroundowego grania będzie to nie lada gratka. Ten chłód bijący z tej Kosy jest mega podniecający. Znalazłem kapelę, która zrobiła na mnie wrażenie jakie robiły zespoły punkowe z Jarocina lat 80. Jak przypier….ły to iskry szły. Taki jest ten album. Gorąco polecam!