,,Gdy widzimy że mamy folkmetalową publikę, pytamy czy ktoś umie tańczyć oberka” wywiad z zespołem Jarzmo

Muzyka alternatywna od zawsze była moją największą fascynacją z tego względu, że wychodziła poza ramy określonego schematu oraz była dla wybranych, którzy byli gotowi na jej nowatorskość lub w jakikolwiek inny sposób się z nią utożsamiali. Ten duet wykracza daleko poza ramy jakiegokolwiek gatunku, choć gdzieś sam próbuje definiować siebie jako projekt folkowy z stoner rockiem w tle. Ja jednak myślę, że to duże uproszczenie, chcąc nie chcąc na potrzeby prezentacyjne dla recenzentów niezależnej sceny do których Chcą dotrzeć. W przypadku słuchaczy do których również należę ta definicja przestaje mieć już znaczenie. Jarzmo to duet niezwykły, ekstremalnie alternatywny i jedyny w swoim rodzaju. Dlaczego? Bo Jego klimat opiera się na dźwiękach instrumentu, którego nawet nazwa jest totalnie niszowa. Ten instrument współgra z nowoczesnością oddając hołd przestrzeniom, które na co dzień stają się odległe, niezbadane, zarezerwowane dla wytrawnych słuchaczy. Dlatego właśnie zdecydowałem się porozmawiać z Piotrem Aleksandrem Nowakiem i Katarzyną Bobik, którzy tworzą Jarzmo. Zapraszam do lektury wywiadu.

Tomek nadaje: Jesteście dość oryginalni.. Zacznę w ten sposób bo wybierając sobie takie instrumentarium chyba jest pragnienie żeby muzyka była inna, wyróżniała się. Dobrze myślę mówiąc o Jarzmo?

Piotr : Z jednej strony oczywiście oryginalność jest bardzo ważna, ale trzeba pamiętać skąd bierze się słowo oryginalność. Pochodzi od angielskiego origin. Zatem pochodzenie ma tutaj duże znaczenie. Dla mnie nasza muzyka to absolutna szczerość bez doszukiwania się ograniczeń. Pochodzę ze środkowej Europy a na swoich barkach niosę już duży muzyczny bagaż. Jestem zarówno typowo wykształconym muzykiem jak i konstruktorem bardzo różnych instrumentów. Gdybym zajął się inną muzyką musiałoby się to wiązać z wyrzeczeniem się bezkompromisowej radości z tworzenia nietypowych bruitycznych dźwięków. Pozbawienie się szczerości ogołociło by naszą twórczość z jednego z najważniejszych elementów.

Kasia: Oryginalność zdaje się być nieodłączną cechą Piotra i wszystkich jego wytworów [uśmiech] Realnie, nie sililiśmy się na nic, instrumentarium rzeczywiście od startu nas wyróżnia, ale nie był to cel sam w sobie.

Muzyka etniczna to dopiero alternatywa. Nie jest w żaden sposób mainstreamowa, jednak coś w niej przyciąga, żeby po nią sięgnąć. Co przyciągnęło Was?

Piotr: Osobiście muszę przyznać, że mi się tak życie poukładało. Z czasem zacząłem dostrzegać jak wielką wartość ma prawdziwa muzyka naszego regionu. Mam tutaj na myśli że praktycznie wszyscy muzycy którzy wykorzystują elementy folku robią to w sposób szalenie oddalony od regionalnego źródła. Dość ciężko to powiedzieć, ale chodzi mi o odpowiednik orientalizmu, o cepelię w muzyce folk metalowej np. Słynne „fleciki i przesterowane gitary” to jest coś co mnie mocno wnerwia. Gdy widzimy że mamy folkmetalową publikę, pytamy czy ktoś umie tańczyć oberka. Okazuje się, że nikt nie umie lub nie zna. A twierdzą, że są fanami gatunku. Oprócz tego, że mimochodem zacząłem nasiąkać kujawiakami dostrzegłem jak bardzo ich brakuje w mocnych gatunkach.

Kasia: Pochodzę ze wsi, więc świat pewnych rytuałów i przesądów, i takiego półmagicznego rozumienia świata jest mi bliski – ale od zawsze wiedziałam, że to już nie to, co było wcześniej. W muzyce tradycyjnej zaklęte jest więcej niż tylko skale, dźwięki czy rytmy, to cała warstwa obyczajowa w której ta muzyka się działa – wesela, pogrzeby, praca w polu, zmiany pór roku, święta. Na studiach pisałam pracę licencjacką o współczesnych interpretacjach muzyki tradycyjnej i szukałam głównie takich, w których czuć że artyści rozumieją też tę warstwę. A obecnie wydaje się, że „trady” stają się nowym punkiem – ludzie, którzy szukają odbicia od mainstreamu, a jednocześnie nie kręci ich czyszczenie sobie czakr, jeżdżą właśnie na folkowe festiwale, bo tam jest zwykle dobra, szczera atmosfera.

Nie umiałbym Was zdefiniować. Z kolei Wy mówicie, że sięgacie również po stoner rocka. Czyli Jarzmo to stoner rock i muzyka etniczna grana w osobliwy sposób?

Piotr: Nasz gatunek jest osobliwy, sami mamy wielkie problemy jak to nazwać. Nawet na koncertach robimy konkurs na wymyślanie co gramy [uśmiech].  Jak wspomniałem w pierwszym pytaniu jest to wynik 35 lat doświadczeń, polany dużą chochlą gniewu i strachu o współczesny świat.

Nyckelharpha, czyli wiola klawiszowa, instrument pochodzący ze średniowiecznej Europy… Co to jest?

Piotr:  Żeby jak najlepiej wyjaśnić jest to smyczkowy instrument którego pudło przypomina zbyt długie skrzypce. Ma klawiaturę która przypomina konstrukcją lirę korbową. Ma też 12 strun rezonansowych pod każdy półton. Jego bogactwo brzmień akustycznych przy pomysłowym podłączeniu do elektryki daje wieeelkie możliwości manipulowania dźwiękiem.

Jesteście duetem. W skład którego wchodzi ten przedziwny instrument i perkusja. To wystarczy, żeby stworzyć ciekawą muzykę, klimat?

Piotr: To już trzeba ocenić samemu. Jak dla mnie spektrum dźwięków słyszalnych jest zapełnione [uśmiech].

Kasia: Bywa to wyzwaniem – niejednokrotnie łapiemy się na tym, że brakuje nam nóg albo rąk aby zagrać kolejną linię, którą mamy w głowie [smiech]. Głównym kompozytorem kawałków jest Piotr, który zdaje się być samowystarczalny w graniu wszystkich harmonii, a też nyckelharpa i efekty sporo umożliwiają. Ja zajmuję się rytmizowaniem całego ambarasu, i nie oszczędzam w środkach, bo mam na to bardzo wiele miejsca w tej muzyce – to jest chyba zasadnicza cecha która różni duet od większego składu – ilość miejsca w spektrum dźwięków do zagospodarowania bez przeszkadzania sobie wzajemnie.

Jak zrodził się pomysł na tak osobliwy duet? Jak powstało Jarzmo?

Piotr: Zapytałem Kasię stojąc na balkonie podczas palenia papierosów czy zagra za mną stonery. Ona odpowiedziała: Pewnie że tak. Później się dopiero okazało co miałem na myśli mówiąc stonery…

Kasia: To był moment, w którym zaczynałam grać na perkusji do cięższej muzyki i zaczęło mi się to podobać. Okazało się, że współpraca z Piotrem jest mega ciekawa, bo ma zaplecze klasyczne i zupełnie inaczej myśli o muzyce niż ja, zupełnie inne rzeczy mu się podobają. Pierwszy riff który się przyjął to był Chochoł, rzeczywiście stonerowy, ale cała reszta albumu pokazuje, że zbytnio się nie ograniczaliśmy twórczo. Jarzmo powstało z otwartości na nowe, inne i niespodziewane.

Myślicie, że na polskiej scenie alternatywnej, takiej tęsknoty za powrotem do lat osiemdziesiątych w muzyce, młodymi kapelami cold wave jest miejsce na taki projekt jak Wasz? Zostaniecie zrozumiani? Wasz przekaz będzie przystępny?

Piotr: Świat dziś jest podzielony na setki tysięcy małych subkultur i baniek medialnych. Coraz trudniej odnaleźć mocne trendy. Nie jestem pewien czy to zdanie o cold wave jest w pełni zauważalne. W mojej bańce tego nie widzę uśmiech]. Idąc dalej w takim świecie kulturalnym jaki jest teraz nie wyobrażam sobie próbować podążać za czymkolwiek bez szczerego przekonania. Podążam zatem tam gdzie widzę sens, balans, wartość, ulgę.

Kasia: Słyszymy czasem, że wydaliśmy trudną płytę, ale my lubimy trudne płyty [uśmiech]. Takie których się słucha na nocnym spacerze albo leżąc z zamkniętymi oczami. Myślę, że jest miejsce na każdą muzykę, jeśli tylko jest się konsekwentnym i wydaje się nowe rzeczy regularnie, koncertuje, poszukuje się nowych szans i zespołów do współ-koncertowania. Wtedy tworzy się społeczność, scena się rozciąga i znajdujesz swoje miejsce. Scena alternatywna jest bardzo pojemna.

Przed Wami sporo koncertów. Jak się z tym czujecie?

Piotr: Koncerty są wspaniałe. Zwłaszcza teraz, kiedy coraz więcej jest rzeczy puszczanych z komputera na scenie. Gramy wszystkie dźwięki na żywo bez oszukiwania, loopy też. Jara mnie to i uznaję to za dużą wartość.

Kasia: Uwielbiamy grać na żywo, także nie możemy się już doczekać!

Gdzie będzie można Was zobaczyć w najbliższym czasie?

6 listopada pojawiliśmy się w audycji Makakofonia w Antyradiu – tam zagraliśmy kilka utworów na żywo i trochę pogadaliśmy o Antropocenie.

W listopadzie zrobimy małą rundę koncertową po Polsce wraz z jeszcze dwoma duetami: Żniwa oraz Furda. Pojawimy się:

15.11 w chorzowskiej Leśniczówce,

27.11 w VooDoo w Warszawie,

28.11 w poznańskim klubie 2progi

oraz 29.11 w Łaskim Domu Kultury.

Później, 13 grudnia  zagramy u siebie, w krakowskim Zaścianku przed grupą Żywiołak.

Czego Wam życzyć?

Piotr: Wydaje mi się, że tego co wszystkim ludziom. Pokoju, spokoju, szczęścia, spełnienia. Reszty nie trzeba życzyć bo np. natchnienia do dalszej pracy mamy sporo [uśmiech]

No dobra – jest jedna rzecz. Bardzo chciałbym posiąść umiejętność skutecznego spania [śmiech]

Kasia: Proszę nam życzyć koncertu na OFFie, Mystic Festiwalu i Ostrawie! ;D

Dziękuję Wam za rozmowę

CATEGORIES
Share This